eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plMotoPorady motoryzacyjne › Wakacje na Krecie - zwyczaje drogowe

Wakacje na Krecie - zwyczaje drogowe

2017-07-08 00:22

Wakacje na Krecie - zwyczaje drogowe

Kreta - koza na parkingu © Fot. Tomasz Czarnecki

PRZEJDŹ DO GALERII ZDJĘĆ (2)

Zapewne wielu z Czytelników podczas urlopu ucieka myślami od pracy. Ja również, lecz bywają sytuacje, w których chęć postrzegania rzeczywistości nieco przez pryzmat zawodowy zwycięża. Według jednego z moich mistrzów, dziennikarz jest dziennikarzem zawsze i wszędzie. Między innymi dlatego powstał poniższy tekst traktujący o specyficznym sposobie jazdy na Krecie. Zwyczaje tam panujące musiałem poznać szybko, bo inaczej mógłbym już nie napisać tych słów.

Przeczytaj także: Transport: przepisy drogowe w Hiszpanii i Gibraltarze

Kocham motoryzację, a szczególnie wyzwania. Postanowiłem więc sprawdzić, czy faktycznie przejazd na trasie Kreta Wschodnia – Kreta Zachodnia w obie strony w ciągu jednego dnia jest zadaniem prawie niewykonalnym. Bo tak mówił właściwie każdy, czy to osobiście czy przez fora internetowe. Aby ułatwić sobie zadanie (w końcu to urlop!), startuję z miejscowości Agios Nikolaos, a więc dwie godziny drogi od jeszcze dalej oddalonej na wschód atrakcyjnej plaży Vai. Ale za to na zachodzie cel podwójny: dwie legendarne plaże nazywane Balos i Elafonisi. Miałem także limit czasu: 15 godzin (minus tradycyjne opóźnienie na starcie – 30 minut).

Polityka wypożyczalni


Już samo wypożyczenie samochodu jest ciekawym zagadnieniem. Rezerwując przez internet otrzymamy niższą cenę. Większość firm rent a car zakazuje jazdy po terenach nieutwardzonych i nie można dokupić dodatkowego ubezpieczenia od tego rodzaju zdarzeń. Chcąc wypożyczyć pojazd „z ulicy” widzimy atrakcyjne ceny ze 100-procentowym ubezpieczeniem pojazdu. Jednak jak wejdziemy do biura otrzymujemy informację, że to tylko kwoty pokrywające umowę porównywalną z polskim OC. Szerszy zakres (czyli jak my przyłożymy w coś, kogoś) kosztuje więcej, choć można tutaj ponegocjować.

Moim środkiem transportu Toyota Yaris, z malutkim silnikiem benzynowym, typowe auto miejskie. Jak się potem okaże, wbrew obawom japoński maluch potrafi także wiele na trasie, nawet jeśli kierowca często używa gazu i hamulca, nie oszczędzając auta jeśli chodzi o dynamikę jazdy. To był dobry test, który ostatecznie przekonał mnie do Toyoty jako marki godnej zaufania.

Rozsądek niezbędny


Mimo że jadę sam mając do pomocy jedynie prostą mapę otrzymaną z wypożyczalni, pierwszy odcinek 255 km wydaje się niezbyt trudny. Droga niby prosta, główna, bez komplikacji. A jednak. Piękne widoki, sporo zakrętów, fotoradary i oryginalny sposób jeżdżenia miejscowych oraz turystów wypożyczających pojazdy sprawiają, że prowadzenie stanowi przyjemność, lecz wymaga nie lada wysiłku, szczególnie jeśli chodzi o koncentrację.

Z dwoma krótkimi przerwami osiągam drogowskaz wskazujący bezpośrednio cel po czterech godzinach. Potem jeszcze 30 minut drogą szutrową. Niewiele firm rent a car pozwala na jazdę tą trasą. Kamienie wielkości jak na naszych nasypach kolejowych, wąsko, czasem bez barierki, sporo wzniesień. Odcinek iście malowniczy, jeden z najładniejszych jakimi jechałem w życiu, lecz wymagający przede wszystkim rozsądku, by nie przekraczać 15-20 km/h. Inaczej zawieszenie pojazdu osobowego może dołączyć jako element krajobrazu.

fot. mat. prasowe

Kreta

W miastach jeździmy głównymi drogami. Jeśli zamierzamy z nich zboczyć, jest wąsko, bardzo, bardzo wąsko.


Czas to pojęcie względne


Kierowcę-turystę czeka w tym miejscu jeszcze dłuższy spacer, ale 2 godziny później startuję w stronę kolejnego celu - plaży w miejscowości Elafonisi. Na pokonanie 50 kilometrów tracę… 90 minut, mimo usilnych prób naśladowania kierowców rajdowych. Niestety, kręte i wąskie drogi górskie nie pozwalają na wielkie prędkości. Tu ciekawostka, wjeżdżając do miasteczek szosa nagle się zwęża i mamy wrażenie, że chyba to już nie jest główna arteria i zabłądziliśmy. Ale po chwili znów jest szeroko. No dobra szeroko w rozumieniu tak by zmieściły się dwa auta osobowe.
W dodatku niektórzy kierowcy na wakacjach prowadzą pojazdy tempem… wakacyjnym (choć może bezpiecznym?!), a ja przecież walczę z czasem. Docieram do Elafonisi oczywiście będąc w niedoczasie. Powrót – 350 km to kolejne pięć godzin jazdy, z króciutką przerwą (cząstka rozsądku jednak pozostaje w mózgu). Na szczęście tego dnia moja kondycja była w maratońskiej formie. Dodatkowe opóźnienie spowodowane jest poniekąd przez firmę Shell – koncern opuścił stację w nienaruszonym stanie i dopiero sięgając do dystrybutora zauważam, że na tym obiekcie raczej paliwa nie kupię i trzeba szukać nowego punktu. Objaśnianie drogi w łamanym grecko-angielskim nie ułatwia działania. Jak już zatankowałem, powstał kolejny problem z odnalezieniem wjazdu na drogę krajową, co na Krecie wcale nie jest banałem. Zatem tracę totalnie bezsensownie 25 minut.

Auta turystyczne


Jakimś cudem cel został osiągnięty, lecz nie polecam tego nikomu powtarzać. Służbowo takie odcinki można (czasem trzeba) pokonywać, prywatnie to średni pomysł na relaks… Z drugiej strony mogę mojemu wydawcy śmiało powiedzieć, że nawet na urlopie ciężko pracowałem. No i na pewno to swego rodzaju gratka dla osób kochających jazdę samochodem, możliwość poznania zwyczajów drogowych na leżącym wcale nie tak blisko Polski lądzie.

Jak już pochwaliłem się Czytelnikom swoim „wyczynem”, warto przybliżyć kilka informacji odnośnie jazdy po Krecie, bo wygląda ona nieco inaczej niż w kraju nad Wisłą. Sporą liczbę, być może większość pojazdów osobowych poruszających się po tej wyspie, stanowią auta z wypożyczalni. Zazwyczaj reprezentowane przez segment A, B i C, dużą popularnością cieszą się też kabriolety i samochody typu Suzuki Jimny. Są w różnym stanie, nasza Toyota Yaris jeździła świetnie, jedyna wada to śmierdząca klimatyzacja. „Testowaliśmy” też Toyotę Auris – również bez zarzutu, w gorszym stanie (ale jak najbardziej nadającym się do użytku) był Jimny. Dużo zależy oczywiście od wypożyczalni, ale i trochę od szczęścia.

Stan dróg


Wspomniana „krajówka” jest jakości nieco gorszej do polskich „eSek”, lecz nie ma specjalnych nierówności. Włodarze drogowi mają świadomość ogromnej liczby turystów pokonujących te ciekawe trasy i przykładają się do zapewnienia im w miarę dobrych warunków podróży. Oznaczenia znajdziemy zarówno w dziwnie wyglądającym dla nas alfabecie greckim jak i po angielsku. Co ważne, a w Polsce raczej nie do wyobrażenia – w sezonie nie ma tam remontów.

W miastach jeździmy głównymi drogami. Jeśli zamierzamy z nich zboczyć, jest wąsko, bardzo, bardzo wąsko. Niby widać tam pojazdy, więc leniwy kierowca wjeżdża w coraz to różne uliczki, ale po kilkunastu minutach podążania w odległości kilkunastu centymetrów od przeszkód człowiek ma ochotę najszybciej jak to możliwe opuścić dany teren. Ciekawostka. Zostawiając środek lokomocji na jednym z płatnych parkingów musieliśmy zostawić kluczyki. Auta są parkowane według nierozpoznanej przeze mnie strategii, z racji niewielkiej ilości miejsca dochodzi do zastawiania samochodu. I potem jak wracamy parkingowy tak lawiruje, by wydostać nasze auto…

Przeklęte fotoradary


Zmorę stanowią fotoradary. Praktycznie zawsze mamy dwa znaki ostrzegające przed pojawieniem się pułapki, ale za to ograniczenia prędkości są schowane nierzadko za krzakami. Nie zawsze jest też jasne, dokąd owe oznaczenia obowiązują. „Aparatów fotograficznych” jest przy głównej trasie wiele, nie brakuje patroli policyjnych. Piraci drogowi muszą zatem powstrzymać swoje szaleńcze zapędy, co akurat mnie bardzo raduje. W miastach panuje „wolna amerykanka”. Wyjechać może każdy, z każdej strony i kwestia bezpieczeństwa, a czasem nawet kolor światła, nie zawsze odgrywa pierwszorzędne znaczenie.

Planując wszelkie inne eskapady niż przejazd między głównymi miastami trzeba koniecznie wziąć pod uwagę, że drogi są pełne zakrętów, z dużym przewyższeniem, zatem pokonanie wąskich, asfaltowych duktów zajmuje dużo czasu. Szczególnie jeśli mamy pasażerów nieprzepadających za jazdą pojazdem. To zatem bardzo trudna „orka” dla kierowców. Po pewnym czasie można się jednak przyzwyczaić do reguł, które prezentujemy w ramce.

Kozy na drodze


Kolejna kwestia to wszechobecne kozy. Czają się nawet przy głównych trasach a co dopiero w górach. Mogą niespodziewanie wejść na drogę a wtedy tylko od naszego refleksu i stanu hamulców zależy czy dojdzie do zdarzenia drogowego. Koniecznie należy zabrać ze sobą gotówkę. Nawet na niektórych stacjach paliw i w niektórych wypożyczalniach aut nie możemy płacić kartą. Sklepy czasem wymagają natomiast dokonania zakupów na określoną kwotę, by nie płacić banknotami. Cena paliwa: 1,45-1,55 euro za 1 litr PB.

Zasady jazdy po Krecie
  • jedziesz mniej niż 90 km/h – trzymaj się bocznego pasa awaryjnego,
  • ciągła linia to iluzja – można wyprzedzać właściwie wszędzie,
  • wyprzedzając „na trzeciego” można zatrąbić, gdy ktoś jadący z przeciwka nie zjedzie z drogi,
  • autobus ma zawsze pierwszeństwo, nieważne gdzie, nieważne jak, nieważne dlaczego,
  • znaki ograniczające prędkość bywają schowane za krzakiem. A po kilkudziesięciu metrach fotoradar.

Przeczytaj także

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: